niedziela, 13 grudnia 2015

Rozdział 4

"The biggest adventure you can take is to
live the life of your dreams" - Oprah Winfrey

Na odpowiedzi na jej listy nie musiała długo czekać, bo przyszły już następnego dnia. Snuła nawet podejrzenia, że jej przyjaciele bezustannie czyhają pod oknem. Albo to jej sowa miała dziś wyjątkowo dobry humor i szybko dostarczyła listy. Hermiona jednak nie chciała tracić już czasu na takie ,,śledztwo" i z niecierpliwością rozdarła kopertę. Wzięła do ręki odpowiedź od Ginny.
Zaczęła czytać.

                                                              Kochana Miono! 
Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że zaprosiłaś mnie do siebie na święta. Wręcz umieram z ciekawości co mogło się stać z Twoimi rodzicami, mam nadzieję, że są cali i zdrowi. Musisz mi koniecznie wszystko dokładnie opowiedzieć! Ja lecę się pakować, będę jeszcze dzisiaj haha!
 Czekaj tam na mnie,
Ginny  ;)
    
Uśmiechnęła się po przeczytaniu krótkiego listu od Ginny. Przytuliła go do piersi, ciesząc się, że ma taką przyjaciółkę jak ona.
Teraz pora na list od Harrego.
 
                                                             Hermiona!
Oczywiście, że przyjadę! Z chęcią spędzę święta z Tobą, Ginny i Ronem. To dla mnie przyjemność!
Mam nowe wiadomości dotyczące Voldemorta i jego szeregów - znowu coś knują. Nie uwierzysz, co się dowiedziałem... Opowiem ci jak już będę, zobaczysz, na to byśmy w życiu nie wpadli!!!

Trzymaj się,
Harry

Hermiona wzniosła oczy do sufitu - że też ten Wielki-Władca-Wszystkiego-Co-Złe-Voldemort musi ciągle snuć jakieś głupie plany jak ich zniszczyć.
,, To się już nudne robi" - pomyślała z ironią i zabrała się do czytania listu od Rona.

                                                        Mionka!!!
Jak mógłbym nie przyjechać?! Teraz tak sobie myślę co to za święta bez Ciebie! Oby Harry i Ginny też byli, bo bez nich to tak jak mówisz nie to samo. ,,Najświętsza Trójca " musi być! :) 
Po za tym muszę z tobą porozmawiać. Sam na sam. O nas. To naprawdę ważne...
Już jadący do Ciebie,
Ron

Miona zaczęła się zastanawiać, co Ron może chcieć jej powiedzieć. Chce z nią porozmawiać o nich? Po chwili zastanowienia, Hermiona stwierdziła, że przecież nie ma ,,ich". Jest ona i Ron. Tak, kiedyś byli razem, ale później ona z nim zerwała. Zrozumiała, że traktuje Rona jak przyjaciela, a nie jak chłopaka. I tak jest do teraz. Ron po tym zerwaniu przez kilka dni ignorował Mionę, ale jej wybaczył.... Czyżby wciąż coś było nie tak?

                                                                     ***
Nakryła już do stołu i przygotowała sztućce, gdy zjawiła się Ginny. Miała na sobie ciepłą kurtkę i jaskrawą, fioletową apaszkę. W ręce trzymała koszyk z , jak się później dowiedziała Hermiona, pierniczkami jej własnej roboty.

- Ginny!!! Szybka jesteś!

- Herm, przecież wiesz, że chciałam cię jak najszybciej zobaczyć, zresztą mówisz to jakby mój widok

cię nie cieszył... - zrobiła minę zbitego psa.

- Siadaj do stołu i rozgość się lepiej, Harry i Ron jeszcze się nie pojawili...

- A przyjdą w ogóle?

- Tak, dostałam już od nich odpowiedzi... Zaczekaj, przyniosę je i Ci pokażę! - powiedziała Hermiona i pobiegła na górę.

Wyciągnęła z szuflady listy i wróciła do przyjaciółki.

- Dobrze, czyli będą. Ale... Miona, co znaczy ten list od Rona? - rzekła Ginny, gdy Hermiona wręczyła jej listy.

..Spostrzegawcza jesteś" - pomyślała Herm.

- Sama chciałabym to wiedzieć Ginn... Martwię się, czy Ron przypadkiem nie chce do mnie... wrócić,

- Wiesz, to całkiem możliwe, ale nie martw się tak i lepiej opowiedz mi co się ostatnio takiego

wydarzyło, bo z twojego listu wynika, że nie czujesz się najlepiej - odpowiedziała zatroskana Ginny.

Tak więc Hermiona opowiedziała jej całą historię, słowo w słowo, pomijając jedynie kto okazał się owym śmierciożercą... Hermiona nie wiedziała dlaczego, ale wolała zachować tą informację dla siebie. Stwierdziła, że tak będzie lepiej. Kiedy skończyła opowieść, Ginny wciąż milczała. W końcu odważyła się odezwać.

- To... niemożliwe...

- Nieprawdopodobne, a jednak - dodała Miona.

- Czyli ktoś cię po prostu ... śledzi... Możesz mi pokazać ten liścik?

- Jasne. Czekaj, chyba mam go w kieszeni... O! Jest! - Hermiona wyciągnęła tajemniczy świstek

papieru i podała go Ginny.

- I mówisz, że był na nim kawałek szkła z odciskiem palca?

- Tak.

- Herm, to jest bardzo niepokojące, powinnyśmy o tym powiadomić Ministerstwo Magii!

- Żartujesz?! W życiu!

- Dlaczego?

- Ginny, czy chcesz żebyśmy 24 godziny na dobę były obserwowane przez jakiegoś głupiego

 ochroniarza? Nie potrzebuję tego! Wolę to rozwiązać sama.

- Dobra, w takim razie jak chcesz się dowiedzieć czyje to odciski palców i kto cię nawiedził wczoraj

 rano? - powiedziała ironicznie Ginny.

- Mam na to plan - Hermiona uśmiechnęła się tajemniczo i wyjawiła Ginny na czym on będzie

polegać.

                                                                        ***

- Mówię przecież, że teraz nie jest sama, więc to bez sensu! - pewien wkurzony mężczyzna darł się do

 słuchawki.

,, Czy niektórzy ludzie naprawdę mają mózg wielkości orzecha?... " - myślał.

- To dowiedz się kiedy będzie, bo Pan nie może czekać! - tymczasem w słuchawce odpowiedział mu

równie wkurzony głos.

- Jak tylko się czegoś dowiem to będziecie o tym wiedzieli jako pierwsi, okej?

- Dobra, ale lepiej się pośpiesz, bo inaczej źle się to skończy dla nas wszystkich!

- Wiem. Załatwię to. Już wkrótce.

                                                                        ***

W domu Hermiony odezwał się dzwonek do drzwi.

- Idę! - krzyknęła i pobiegła otworzyć.

Nie było to jednak dobrym pomysłem, bo gdy tylko przekręciła klucz w drzwiach dostała śnieżką w nos. Po chwili usłyszała roześmiany, tak dobrze znany jej głos.

- Nie trzeba było nam kazać tyle czekać!

Po chwili dwaj przybysze po prostu wtargnęli do domu Hermiony, pozwalając jej otrzepać twarz. W końcu doszła do siebie i gwałtownie zamknęła drzwi. Tymczasem jej goście zdążyli już rozsiąść się wygodnie w salonie.

- Sami sobie nagrabiliście! - krzyknęła lekko rozzłoszczona Hermiona.

- Nie wściekaj się tak, przecież to tylko żart - powiedział Harry robiąc kocie oczy.

- Okej, tym razem nic wam nie zrobię, ale następnym razem pożałujecie - Hermiona zrobiła minę

obrażonego dziecka.

- Dobra już dobra, przepraszam w imieniu mnie i Harrego - tym razem odezwał się Ron i to

 wystarczyło by udobruchać Hermionę.

- Ech, nie mogę się na was gniewać! - wykrzyknęła nagle z ożywieniem i rzuciła im się na szyję.

Szybko zapadł zmrok i musieli zasiadać do uroczystej kolacji. Wigilia mijała w milczeniu
przerywanym jedynie mlaskaniem Rona. Przyszła pora na ostatnie danie - dużego, obficie
przyprawionego przez Hermionę kurczaka. Ron prawie że rzucił się na martwe zwierzę, przez co przez przypadek wysypał ,,odrobinę: za dużo pikantnego chili. Skutek był natychmiastowy.

- A-l-e tt...o.. oss...ttt..re.e....eeee!!! - krzyczał zrozpaczony, wywołując tym śmiech u przyjaciół.

- Dajcie mi wody! WODY!!! - wrzeszczał w dalszym ciągu, a gdy otrzymał wodę i to nie wystarczyło, wziął chusteczkę i zaczął nią wycierać sobie język, czym wywołał jeszcze większy wybuch śmiechu u Miony, Ginny i Harrego.

Takim więc humorystycznym akcentem zakończyła się uroczysta kolacja. Przyszła pora na rozpakowywanie prezentów. Hermiona podarowała : Ginny piękny naszyjnik, pasujący do jej koloru oczu, Harremu nowy strój do Quidittha, a Ronowi jej ulubioną książkę,, Historię Hogwartu". Hermiona otrzymała równie miłe prezenty, wszyscy wydawali się dosyć zadowoleni, no, może poza Ronem, który nie koniecznie lubił taki typ książek.

- Nie zaszkodzi ci jeśli się czegoś nauczysz, Ron - powiedziała tylko Hermiona ze śmiechem, na co

  Ron odpowiedział jej tym samym.

                                                                      ***

Kiedy Harry i Ginny byli zajęci oglądaniem filmu, Ron zagadnął do Hermiony.

- Miona, pamiętasz co pisałem w liście? Chciałem z tobą porozmawiać - zaczął.

- Na osobności - dodał znacząco.

Hermiona wstrzymała oddech - a więc oto nadeszła ta chwila. Musiała zmierzyć się z tym, co chce powiedzieć jej Ron.

- Dobrze, chodźmy do kuchni - powiedziała.

Siedzieli przy stole, wpatrując się w siebie w milczeniu, aż Ron się odezwał szeptem.

- Musisz o czymś wiedzieć... Będę bezpośredni, bo nie chcę cię trzymać w niepewności... Hermiona,
ja nie zapomniałem o tobie, wybaczyłem ci wtedy, ale wciąż mnie to boli. Prawda jest taka, że ...
Miona... - westchnął, jakby zastanawiał się jak to dokończyć - ... ja wciąż cię kocham.

------------------------------------------

Jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału. To mój najdłuższy rozdział, jak do tej pory i trochę nad nim siedziałam. Postaram się utrzymać ten ,,poziom długości", a nawet go zwiększyć :) Mam tylko nadzieję, że dodacie mi trochę otuchy komentując to. To naprawdę pomaga <3
Buziaki,
Iraler



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz