czwartek, 31 grudnia 2015

Rozdział 5

"I think it's very healthy to spend time alone.
You need to know how to be alone and not be definited
by another person." - Oskar Wilde

Nagle jej cały świat przewrócił się do góry nogami. Wgapiała się w niego wybałuszonymi oczami z rozchylonymi ustami, otwierającymi się ,jakby chcąc coś powiedzieć i zamykanymi z braku odwagi. Cóż miała odpowiedzieć na to pytanie? ,,Nie kocham cię, sorry"? A może skłamać, by nie urazić jego uczuć ,,Też cię kocham", a może być dyplomatyczną i stwierdzić ,,Przykro mi, ale to się nie uda. Może kiedyś...". Hermionie jednak nie pasowała żadna z tych opcji.

Widziała w oczach Rona na początku oczekiwanie, później nadzieje, a na końcu smutek i żal. Nuta zawodu przesunęła się po jego twarzy równie szybko, jak się pojawiła. Wpatrywał się w nią przez chwilą, a potem utkwił wzrok w podłodze. Hermiona wciąż się nie odzywała, więc zrezygnował i odszedł powolnym krokiem, licząc, że być może Hermiona ocknie się i rzuci mu się na szyję. Tak się jednak nie stało. I nie pozostało mu nic innego, jak po prostu odejść.

Wyszedł z domu Hermiony trzaskając drzwiami - nieoczekiwanie obudziła się w nim wściekłość. W tym momencie Hermiona zdała sobie sprawę, jak postąpiła. Wybiegła z domu i zawołała w stronę Rona:

- Nie mam wpływu na moje uczucia!

Ron momentalnie się odwrócił i spojrzał na nią ze smutkiem:

- Czyli już nie czujesz tego co ja?

W oczach Hermiony pojawiły się łzy, gdy wypowiedział te słowa. Szybko otarła je rękawem i powiedziała cicho, ledwo słyszalnie, ale Ron ją usłyszał:

- Nie... Przepraszam...

Weszła z powrotem po schodach, odwracając się jeszcze, by spojrzeć ostatni raz na Rona. Po jej policzku spłynęła jeszcze jedna słona łza. Zdała sobie, że straciła jego przyjaźń, może i zaufanie. Straciła przyjaciela.

                                                                               ***

Harry i Ginny siedzieli przy stole dziwiąc się niemiłosiernie.

- Co to miało być?! - pierwsza odezwała się Ginny - Dlaczego Ron wybiegł z domu, a później Herm?!

- Może się pokłócili - odrzekł Harry widocznie zainteresowany resztami jedzenia na jego talerzu.

- O co? Harry, słuchasz mnie? Martwię się o Mionę, była dzisiaj mimo wszystko lekko przygnębiona.

 Wyglądała jakby się czegoś obawiała... Była też dziwnie blada.

- Może po prostu ma gorszy dzień? - Harry wydawał się lekko znudzony zmartwieniami Ginny.

- W święta? - rzekła Ginny pogardliwie.

- Przecież mówiła, że nie wie co się dzieje z jej rodzicami... - ten argument Harrego podziałał na

obawy Ginny, która wzruszyła ramionami.

- Może masz rację. Daj mi jeszcze tej sałatki.

- Widzisz? Jak przestajesz się zamartwiać to od razu masz apetyt.

Ginny popatrzyła na Harrego powstrzymując wybuch śmiechu. Nie potrafiła zrozumieć jego myślenia. Lecz jej myśli, mimo, że Harry ją uspokoił, wciąż krążyły wokół dziwnego zachowania Hermiony.

                                                                           ***

Usiadła na schodach. Nie chciała wracać do domu i tłumaczyć się ze wszystkiego Harremu i Ginny. Miała ochotę uciec stąd jak najdalej. Chciała być sama. Tak, sama, by móc wreszcie spokojnie rozegrać bitwę myśli zaprzątających jej umysł. Chciała pozbyć się wszystkich zmartwień i obaw. Być lekka, niczym się nie przejmować... Jak motyl, jak ptak, który może robić, czego tylko zapragnie. Chciała odpłynąć, zatopić się w marzeniach... Ale czy ona tak potrafiła? Dlaczego znów nadpływają do jej głowy ponure myśli? Nie jest pesymistką, ale czasami naprawdę jej wyobraźnia podsuwała jej bardzo przykre obrazy...

- Nie! - krzyknęła niespodziewanie, a kilka ludzi przechodzących ulicą spojrzało na nią jak na wariatkę. Ona jednak miała to gdzieś. Zdanie innych było w tej chwili najmniej ważne.

- Chcę zapomnieć o wszystkim! - dodała ciszej.

Wstała, otrzepała spodnie i ruszyła ulicą nie oglądając się za siebie. Miała gdzieś czy robi należycie czy postępuje głupio i lekkomyślnie. Bo co z tego, że to może się źle skończyć? Czasami trzeba zaczerpnąć trochę ryzyka. Od tego jest życie, od podejmowania takich decyzji. Życie trzeba tak przeżyć, by mieć co wspominać! Chciała tylko się odprężyć. Przypomniała sobie słowa pewnej piosenki...

Chciałbym ciebie zabrać tam gdzie słońce wschodzi
W jedną stronę blasku dnia, zapomnieć wszystko
I za rękę w świetle gwiazd z tobą brodzić
za nim wrzask odbierze nam tej nocy bliskość.

Twoje włosy plątam w dłonie zabierz mnie aż tam
gdzie twoich oczu czerwony płomień znów zaleje nas
gwiazdy wyznaczą nam dzisiaj drogę
w zapomnieniu ja i ty
powiem ci echem tych nowych wspomnień
powitamy świt*

Nucąc kopała kamyki, które napotkała na drodze. Robiło się ciemno, a ona, choć najmądrzejsza uczennica Hogwartu, nie pomyślała w tej chwili, jak głupio postępuje, bo włóczyć się samej po ciemnych uliczkach wieczorem, kiedy zapada ciemność, nigdy nie wróży nic dobrego.
Tym razem też nie.

* - fragment piosenki Sebii "W zapomnieniu"

-------------------------------------------------------
Rozdział krótki i trochę ponury :/ Dzisiaj Sylwester (SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!!)  i powinnam była dodać trochę hm... szampańskiego nastroju.... Ten nastrój będzie spóźniony, będziecie musieli poczekać na trochę zabawy :P Myślę, że będzie jej w rozdziale 6 (następnym) lub 7 ;) Jeszcze nie wiem, bo piszę na bieżąco jak to wstawiam :D
I bardzo bym prosiła, jak ktoś to czyta to proszę o zostawienie komentarza pod tym rozdziałem :)
Bo naprawdę nie wiem czy jest sens prowadzić tego bloga jak nikt nie komentuje.
Pozdrawiam,
Iraler

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz