,,Creativity is allowing yourself to make mistakes.
Design is knowing which ones to keep" - Scott Adams
- Miona...Hermiona przeniosła wzrok na Ginny. Teraz, gdy opowiedziała jej całą historię, czuła się nieco lepiej. No, prawie całą. Nie wspomniała, co zaszło między nią i Śmierciożercą. Lepiej o tym nie mówić. Chyba, że Ginny sama dowie się całej prawdy... Wpatrywała się w nią intensywnie i Hermiona przestraszyła się, że być może wyczyta wszystko z jej oczu. Zielone tęczówki Ginny były utkwione uparcie w jeden punkt. Hermiona nie wytrzymała i uciekła wzrokiem. Poczuła, że robi jej się gorąco. Spłonęła szkarłatnym rumieńcem. Ginny natychmiast, na nieszczęście Hermiony, to zuważyła.
- No, słucham, co pominęłaś? - powiedziała z ironicznym uśmiechem.
Czy ona musi ją tak dobrze znać? Ironia zwykle jej nie wychodziła, ale teraz Hermiona stwierdziła, że drwiący ton jej głosu jest na wysokim, ślizgońskim poziomie. A ona tymczasem jest w Griffindorze. Być może, mimo to, cechy Gryfona u niej przeważają. Ginny wciąż uśmiechała się do niej, a Hermiona zaczęła wykręcać sobie palce ze zdenerwowania. Nabrała powietrza, przyspieszając oddech. Poczęła układać w myślach jakieś sensowne tłumaczenie, które powiedziałoby prawdę, ale jednocześnie trochę naciągnęło rzeczywistość. Nic takiego nie przychodziło jej do głowy i zaczynała się denerwować.
- Wtedy, jak byliśmy w tej ulicy i światło latarni tak pięknie świeciło, pod nogami mieliśmy dużo śniegu i zaczęły się pojawiać gwiazdy na niebie... - Hermiona, by zyskać na czasie starała się przedłużyć nieco czas, kiedy przyjdzie powiedzieć prawdę.
- Herm, już coś kombinujesz - Ginny znów się do niej uśmiechnęła, tym razem pobłażliwie. I ona nie jest Ślizgonką?!
- Ależ niic - Hermiona zrobiła minę niewiniątka - No dobrze, już nie będę przedłużać, ale może jeszcze, za nim ci ładnie wszystko wyśpiewam, poczęstujesz się czymś? Może herbaty?
Lecz z Ginny te numery nie działały. Hermiona, co prawda, dobrze o tym wiedziała, ale cóż... zawsze warto próbować! Tym razem Ginny już nic nie powiedziała, tylko patrzyła i patrzyła na nią, aż ta się złamie i zacznie mówić. Znała Hermionę najlepiej ze wszystkich i wiedziała, że jej przyjaciółka, mimo że się wstydzi i udaje upartą, powie jej wszystko. I to ze szczegółami. Ginny się nie pomyliła, a chwilę potem nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Rozchyliła usta ze zdziwienia i oparła się o poduszki.
***
- Głupiec! Czy ty naprawdę nie rozumiesz na czym polega twoje zadanie? Nie miałeś się, idioto, łasić grzecznie do tej smarkuli, tylko miałeś ją przyprowadzić do mnie!
Chrapliwy, mroczny głos roznosił się donośnie po całym pomieszczeniu. Pokój był prawie pusty, tak więc echo swobodnie odbijało się od ścian. Na środku stał stary, drewniany stół, przykryty jedynie starym, czerwonym obrusem (albo czymś, co go przypominało). Stół był podłóżny, mógł pomieścić dużo osób. Wokół niego ustawione były krzesła, także drewniane, na których znajdowały się narzuty w różnorodne wzory. Ściany pokoju były czarne, a na suficie wisiał mały żyrandol, do którego przyczepiona była skamielina czaszki zza czasów jej właściciela. Wchodząc do tego pomieszczenia czuło się dziwny niepokój, strach w głębi duszy. Dawało się wyczuć działanie złych mocy. Nawet najbardziej odważni, patrząc na namalowane na ścianach krwistoczerwoną farbą (a może to jednak była krew?) symbole, bledli na twarzy i zalewał ich gorąc. Inni, gdy przez przypadek tutaj trafili, wybiegali stąd z krzykiem, trzaskając drzwiami. Dlatego też drzwi ledwo się trzymały w zawiasach. Z czasem dało się, co prawda, przyzwyczaić do takiegoż wystroju i opanować uczucie lęku. Mimo wszystko, coś zawsze pozostaje z pierwszego wrażenia. Nic dziwnego. Większości ten pokój zawsze pojawia się w koszmarach. A była to kryjówka Śmierciożerców. I Voldemorta.
Tymczasem właśnie rozstrzygał się kolejny spór między młodym Śmierciożercą i Czarnym Panem, który omal nie cisnął w niego błyskawicą. Ale to by było głupie postąpienie z jego strony. W końcu Draco jest mu potrzebny do zrealizowania jego planu.
***
Ginny po raz kolejny zadawała to samo pytanie, ponieważ Hermiona wciąż wahała się z odpowiedzią.
- Herm, czy jesteś pewna, że między wami no wiesz, nie zaiskrzyło czy coś w tym rodzaju?
- Ginn, ile razy mam ci powtarzać, abyś przestała snuć te podejrzenia? Właściwie o co ty mnie podejrzewasz? O romans ze Ślizgonem?
Ginny wzruszyła ramionami.
- Wszystko jest możliwe - powiedziała, po czym Hermiona spiorunowała ją wzrokiem
.
- Dobrze, przestanę, ale wciąż nie rozumiem, przecież sama mówisz, że coś poczułaś...
- Tak, poczułam. Poczułam coś, czego nie powinnam poczuć, więc może lepiej już o tym zapomnijmy?
Widząc błagalne spojrzenie Hermiony, Ginny postanowiła odpuścić.
- Dobrze, Miona. Nie przyjechałam do ciebie po to, by się torturować... Po za tym jest już późno.
Hermiona uśmiechnęła się.
- No właśnie. Lepiej chodźmy już spać - mówiąc to, wsunęła się pod kołdrę i mrugnęła do Ginny.
Ta tylko westchnęła, podeszła do swojego łożka i wtuliła głowę w poduszkę.
,,Może jutro wszystko się wyjaśni" - myślała.
Natomiast Hermiona już usnęła z jedną myślą.
,,A może jednak?..."
------------------------------------
I tak oto przychodzę do was z Rozdziałem 8 :) Póki co nie zaczęłam pisać kolejnego rozdziału, ale być może będzie w Walentynki ^^ Zapraszam do komentowania :)
Iraler
Nie spodziewałam się tak szybko rozdziału.
OdpowiedzUsuńNie mogę ogarnąć, dlaczego ten błąd jest tak powszechny (może przez ciągłe wpajanie nam, że przed "że" ZAWSZE stawia się przecinek?). Członów "mimo że", "chyba że", "tylko że" NIE rozdziela się przecinkiem (już nawet nie wiem, który raz to piszę). Zabrakło też przecinka w, bodajże, dwóch miejscach. Proponuję przejrzenie jeszcze raz tekstu.
A co do merytorycznej części mojego komentarza... No cóż, Voldemort ma prawo się wściec, jeśli jego Śmierciożercy (och, właśnie, jeżeli chcesz pisać "Śmierciożercy" z dużej litery, to się tego trzymaj i nie przeskakuj na małą w kolejnym zdaniu) są takimi ciamajdami (z racji, że nie przeklinam ani w Internecie, ani w realnym życiu - a przynajmniej się staram), że dają się zastraszyć komuś bez różdżki. Tak, ja też bym była wściekła.
Pozdrawiam,
Cassie :)
wieczne-pioro-cassie.blogspot.com