niedziela, 14 lutego 2016

Rozdział 9

,,Never memorize what you look up in books" - Albert Einstein

Była w ciemnym, wilgotnym pomieszczeniu. Drzwi były zamknięte, a klucza nie było. W pokoju unosił się okropny zapach stęchlizny. Pod nogami szurały jej szczątki przedmiotów, prawdopodobnie były to kawałki drewna,metalu oraz plastiki. Tak w każdym razie oceniła ich za pomocą dotyku. Kucając ręką natrafiła na coś bardzo śliskiego, zimnego i podłużnego. Oczywiście wyobraźnia podsunęła jej najgorsze zakończenia , jakie mogły powstać. Między innymi, że to część szkieletu. Lecz to, co było tajemnicznym przedmiotem, okazało się nim... nie być. Zdała sobie sprawę, co to jest. Nie była to żadna z rzeczy, które wcześniej podsunęła jej wyobraźnia. TO było coś o wiele gorszego. Poczuła obezwładnienie, spowodowane nagłym zgęstnieniem powietrza. Nie mogła złapać oddechu. Była bezsilna. Odsunęła się i schowała w kąt pokoju, lecz to coś było bardzo szybkie. Nie widziała, jak się porusza. Słyszała tylko syczenie tego okropnego węża i  pisk, spowodowany przemieszczaniem się zwierzęcia. Po chwili poczuła, że jest już blisko.Niemal czuła jego gęsty oddech na swojej szyi... W życiu nie pomyślałaby, że jest jakakolwiek szansa na to, że ktoś ją uratuje, więc kiedy usłyszała skrzypienie zamka w drzwiach, wstrząsnęło nią i siedziała sparaliżowana. Tymczasem promień światła rozświetlił pokój i ukazał jej widok okropnego węża, który po chwili, za sprawą zaklęcia jej wybawcy, leżał już martwy.Dopiero teraz zwróciła uwagę na długi cień zmierzający w jej stronę. Mężczyzna nachylił się nad nią, pytając, czy nic jej nie jest. Nie mogła nic odpowiedzieć i poczuła, że zaraz zemdleje. Spojrzała mu w oczy i jej serce podskoczyło w wyniku radości i zaskoczenia. Chwila radości? Co się z nią dzieje? Czy on naprawdę mógł aż tak zawrócić jej w głowie? Spostrzegła, że jego twarz jest niebezpiecznie blisko, a jego oczy wpatrują się w nią z zaciekawieniem. Zbyt bardzo tego chciała, by wcześniej to przemyleć. Powoli zamknęła oczy i deliktanie położyła dłoń na jego ramieniu. Poczuła jego ciepły oddech na swoich wargach... STOP!

Obudziła się nagle, jej ciało zalewało gorąco,a na jej czole wystąpiły kropelki potu. Nie mogła uwierzyć, że to wszystko to był tylko sen. Najadła się strachu, ale właściwie cieszyłaby się, gdyby to była rzeczywistość. Zakończenie jak najbardziej jej odpowiadało i to ją właśnie przerażało. Chwyciła w ręce zieloną poduszkę w kształcie żaby, którą dostała na 14 urodziny od rodziców i przyłożyła ją do twarzy. Policzyła w myślach do trzech i z powrotem położyła się spać. Było wcześnie i nie chciała budzić śpiącej po drugiej stronie pokoju Ginny. Ułożyła się wygodnie i znów zasnęła, tym razem spokojnym snem.

 ***

Czasami bywają takie dni, kiedy po prostu nie chce się żyć dalej. Chce się zostać w jednym miejscu i nie ruszać się z niego. Nie chce się ujrzeć światła, pozytywnej strony tej sytuacji. Po prostu ma się ochotę krzyknąć, by ziemia się rozstąpiła i pochłonęła owego nieszczęśnika. Lecz to i tak by nic nie dało. Właśnie taki dzień miała dziś Hermiona, gdy otrzymała TEN list. Nie byłoby się co dziwić, gdyby rzuciłą w siebie Avadą. Wiadomość, którą otrzymała naprawdę ją zdołowała. Płakała, jakby chciała tym coś zmienić, a to i tak nic nie dawało. Łzy ciekły jej po policzkach zostawiając na nich wyraźne linie. Usta drżały, zaciśnięte w prostą linię. Oczy miała zaszklone. Zbyt mocno przegryzła wargę. Po jej ustach pociekła wąska strużka krwi, dając jej niezrozumiałą ulgę. Nie było z nią nikogo, kto mógłby ją teraz pocieszyć. Ginny, na jej nieszczęście, wyjechała dwa dni temu, więc została sama. Była czarownicą, ale nie mogła nic zmienić. Nie istniało zaklęcie na rozwiązanie tego problemu. Sekundy mijały, a ona czuła się coraz gorzej. Będą ją musieli zabrać do szpitala, jeśli za chwile nie przestanie się dusić. Z płaczu. A tymczasem wciąż był ten dzień, ten miesiąc, ten rok. Ta chwila, ta godzina, kiedy została sierotą.

Wiem jak trudno jest uwierzyć.
Kiedy wszystko traci sens.
To dlatego szukam siebie.
By nie stracić tego co już wiem.

Ref. Niewiele mamy w sobie.
Niewiele dał nam świat.
Gdzieś odnajdziemy kogoś.
Kto odkryje całą prawdę w nas.

Ile jeszcze dróg przed nami.
Gdzie początek a gdzie kres.
Tak spokojnie przemijamy.
By choć w myślach znowu spotkać się.

Wiem jak trudno iść przed siebie
Wiem jak jest gdy nie ma snów
Nie muszę bać się gdy jest obok
Ktoś kto wierzy we mnie tak jak nikt

Ref. Niewiele mamy w sobie
Niewiele dał nam świat
Gdzieś odnajdziemy kogoś
Kto odkryje całą prawdę w nas
Niewiele mamy w sobie
Niewiele dał nam świat
Gdzieś odnajdziemy kogoś
Kto odkryje całą prawdę w nas*

***
Stał pod drzwiami z pękiem czerwonych róż w ręku. Zadzwonił do drzwi. Otworzyła mu sama Astoria. Podziękowała mu za kwiaty i gestem ręki zaprosiła  do środka. Wszedł niepewnie, rozglądając się wokół. W końcu jednak oprzytomniał i uśmiechnął się do niej szarmancko, siadająć na kanapie.

- Masz coś do picia? - spytał.

Ze zdenerwowania (czym?!) miał straszną suchość w ustach.

- Oczywiście, weź sobie coś z barku...

- Nie masz służby? - zdziwił się Draco.

- Mam, ale nie zawsze korzystam - uśmiechnęła się lekko złośliwie Astoria.

Draco westchnął i ruszył do wskazanego przez nią barku. Nalał sobie do szklanki Ognistej, mało jej przy tym nie rozlewając, bo jego ręce trzęsły się niemiłosiernie, przez co klął w myślach. Wziął do ręki jedną szklankę i upił łyka. Przyjemnce ciepło rozlało się w jego żołądku. Chwilę potem opróżnił ją do końca. Nalał jeszcze jedną dla siebie i drugą dla Astorii. Wrócił do salonu i podał szkalnkę Astorii. Ta uśmiechnęła się do niego ciepło (ciepło?!) i powiedziała ciche "Dzięki".

" I to ma być Ślizgonka" - pomyślał Draco.

Pominął fakt, że on sam ostatnio zaniedbywał Ślizgońskie obowiązki. Tymczasem Astoria już prawie opróżniła szklankę i przypatrywała mu się w milczeniu. Draco spojrzał na nią i stwierdził, że coś jest nie tak. Patrzył przez dłuższą chwilę i odwrócił wzrok. Astoria była ładną dziewczyną, ale gdy porównał ją z Gryfonką (dlaczego akurat z nią? czy właśnie stwierdził, że ona jest ładna?!) nie miała szans. Czyżby przestała mu się podobać? Astoria była jego dziewczyną od dosyć dawna. Słowo ,,dziewczyna" w języku Malfoy'ów znaczyło ,,panienka na noc". Tak właściwie to nic do niej nie czuł, choć chciał. Jego ojciec chciał, by z nią był.

Do tej pory było mu z nią dobrze. Spisywała się znakomicie w swojej roli, ale teraz zrozumiał, że ma tego dość. Chciał kogoś, kto nie będzie go cenił tylko za wygląd i za jego umiejętności w łóżku. Przecież dziewczyna powinna go rozumieć i kochać za charakter. Astoria tego nie potrafiła. Może jakby jej to powiedział... nie, to bez sensu! Wtedy jego opinia... Przecież jest Malfoyem - oni nie mają uczuć i nie chcą, aby ktoś ich wspierał. Ale on tak naprawdę taki nie był, ale do tego nie mógł przyznać się nawet przed samym sobą. Teraz natomiast uświadomił sobie coś bardzo ważnego. Greengrass to już przeszłość.

*fragment piosenki Blue Cafe ,,Niewiele mam" 

-----------------------------------------------------
Rozdział według mnie nie udany :/ Miałam " Noc w szkole " (może ktoś miał coś podobnego :) ) i w ogóle nie spałam, stąd mój chwilowy brak weny ... Rozdział wyszedł też krótki, za co bardzo przepraszam. Okazuje się, że nie dam rady wstawiać rozdziałów tak często, jak chciałam. Chyba, że będą takie, jak ten. Jakieś rady w komentarzach? :) Jeśli macie pomysły na ciąg dalszy to napiszcie - może je wykorzystam :*
Pozdrawiam was :D
Iraler

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz